Tom Hex
KSIĄŻKI o duchach, duchowości, czarach i magii, objawieniach i Ostatecznej Iluminacji. Nic nie jest poważne i rzeczywiste. Wszystko jest wesołe i dozwolone.
KSIĄŻKI
Księga Sfery (237 stron!)
zapowiedzi ↓
GDZIE KUPIĆ?
TRADYCYJNE KSIĄŻKI PAPIEROWE > Zamów TUTAJ ↓
Ceny
20,00 zł / 1 egz. dowolnego tytułu
(przesyłka 10,00 zł - list, paczkomat albo kurier)
a) Podaj tytuły, ilość i adres do wysyłki > WitchDoctorRIP@gmail.com
b) przelej kwotę
Tom Hex 77 1140 2004 0000 3102 3279 2526
PRZYKŁAD > Księga Sfery+Nawiedzony+Magija = 20+20+20+10 (przesyłka) = 70,00 zł
Jeśli masz jakiekolwiek pytania, śmiało możesz je zadać!
E-BOOKi
zestawienia księgarni / porównywarki cen
inne
multiformat pdf+epub+mobi
wypożyczalnie-księgarnie
Frater RIP
WitchDoctorRIP (a) gmail.com
Tom Hex o Księdze Sfery
Tom Hex o swojej książce „Księga Sfery. Podstawy starożytnej i nowoczesnej magii sferycznej, tachionowej i neutrinowej. Wywiady i wspomnienia członków zakonu magicznego Divine Mystery Order”.
Magdalena Mikuń (Portal N): Czym jest Księga Sfery? Pozwól, że zacytuję twoje słowa:
„DMO, czyli Zakon Świętej Tajemnicy, wplątuje się w mrożące krew w żyłach przygody: rzucanie uroków, klątw, pościgi, krwawe porachunki z gangsterami, wojny na czary pomiędzy różnymi szkołami współczesnej magii, dziwaczne rytuały odprawiane dla mrocznych bóstw z otchłani i inne bezeceństwa. Wszystko przesycone paradoksami i wygłupami, jak w życiu”.
Tom Hex: Wbrew pozorom nie jest to powieść, a raczej zbiór wesołych historyjek wymieszanych z wywiadami dla różnych portali, magazynów, rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych. Tematem przewodnim jest współczesna kultura magiczna. Chodzi oczywiście o prawdziwą Magiję (magick), a nie magię (magic) sceniczną, czyli robienie sztuczek (zgodnie z rozróżnieniem dokonanym przez Aleistera Crowleya), chociaż w moim przypadku niektórzy mogą mieć co do tego wątpliwości.
„DMO, czyli Zakon Świętej Tajemnicy, wplątuje się w mrożące krew w żyłach przygody: rzucanie uroków, klątw, pościgi, krwawe porachunki z gangsterami, wojny na czary pomiędzy różnymi szkołami współczesnej magii, dziwaczne rytuały odprawiane dla mrocznych bóstw z otchłani i inne bezeceństwa. Wszystko przesycone paradoksami i wygłupami, jak w życiu”.
Tom Hex: Wbrew pozorom nie jest to powieść, a raczej zbiór wesołych historyjek wymieszanych z wywiadami dla różnych portali, magazynów, rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych. Tematem przewodnim jest współczesna kultura magiczna. Chodzi oczywiście o prawdziwą Magiję (magick), a nie magię (magic) sceniczną, czyli robienie sztuczek (zgodnie z rozróżnieniem dokonanym przez Aleistera Crowleya), chociaż w moim przypadku niektórzy mogą mieć co do tego wątpliwości.
MM: No właśnie. Jak czytamy dalej, „Księga Sfery wywołała duże zamieszanie wśród osób zajmujących się na poważnie praktykowaniem magii. Zbojkotowana przez część środowiska jako bluźniercza, została zakazana w licznych szkołach czarów, a za jej kolportaż grożą surowe kary, w tym śmierć przez poćwiartowanie na pół”.
Tom Hex: To akurat żart, z tym ćwiartowaniem.
Tom Hex: To akurat żart, z tym ćwiartowaniem.
MM: Mam nadzieję! Ale reszta książki miejscami jest równie niewiarygodna. Co w niej jest prawdą, a co fikcją?
Tom Hex: Jak to w życiu, pół na pół. Żyjemy w dwóch światach równocześnie: materialnym opartym o prawo przyczyny i skutku, i wyobrażonym. Część wydarzeń opisanych w książek miała rzeczywiście miejsce, ale zostały lekko podkoloryzowane. Osobiście wiodę bardzo spokojne, normalne, wręcz przeciętne życie. Bez pościgów, klątw, krwawych ofiar. Nie wyglądam jak Voldemort, przynajmniej taką mam nadzieję. Właśnie o tym jest ta książka. O normalnych ludziach. Magowie, czarownice to w większości normalni ludzie, choć nie przeciętni. Można powiedzieć, że przeciętnie są normalni. Mają ciekawe osobowości. Raczej bardziej niż mniej interesują się rozwojem duchowym. Cechuje ich skłonność do zajmowania się skrajnościami, co jest związane z poszerzaniem pola percepcji. Nie stronią w związku z tym od eksperymentów i używek, chyba że im się już to przejadło. Oczywiście przejawiają dość swobodny stosunek do restrykcyjnych norm społecznych i kulturowych, ale jak my wszyscy, szukają dobra. I szczęścia. Są w swej naturze poczciwi. To właśnie opisałem.
Tom Hex: Jak to w życiu, pół na pół. Żyjemy w dwóch światach równocześnie: materialnym opartym o prawo przyczyny i skutku, i wyobrażonym. Część wydarzeń opisanych w książek miała rzeczywiście miejsce, ale zostały lekko podkoloryzowane. Osobiście wiodę bardzo spokojne, normalne, wręcz przeciętne życie. Bez pościgów, klątw, krwawych ofiar. Nie wyglądam jak Voldemort, przynajmniej taką mam nadzieję. Właśnie o tym jest ta książka. O normalnych ludziach. Magowie, czarownice to w większości normalni ludzie, choć nie przeciętni. Można powiedzieć, że przeciętnie są normalni. Mają ciekawe osobowości. Raczej bardziej niż mniej interesują się rozwojem duchowym. Cechuje ich skłonność do zajmowania się skrajnościami, co jest związane z poszerzaniem pola percepcji. Nie stronią w związku z tym od eksperymentów i używek, chyba że im się już to przejadło. Oczywiście przejawiają dość swobodny stosunek do restrykcyjnych norm społecznych i kulturowych, ale jak my wszyscy, szukają dobra. I szczęścia. Są w swej naturze poczciwi. To właśnie opisałem.
MM: Często kiedy mówi się o czarownicach, pierwsze skojarzenia jakie mamy to: szatan, opętania, zło, klątwy, uroki, krwawe ofiary z niemowląt, kanibalizm, ćwiartowanie na pół. Zajmujesz się takim czymś?
Tom Hex: Ja nie, ale wiesz jak jest. Skądś się to przecież wzięło. Na ogół ludzie są przerażeni rzeczami, które sami wymyślają! Niestety, największe zasługi dla reklamy wszelkich diabelstw i plugastw mają Kościół i Hollywood. Pierwsi bardziej boją się diabła niż wierzą w Boga, drudzy zaś nakręcą wszystko, co tamci chcą oglądać. Włączasz Wiadomości, a tam same nieszczęścia. Tutaj podobnie. Tematy rozwoju duchowego, poznania prawdy o sobie i świecie, doskonalenia się, zdobycia Mocy by pomagać innym, to nie są sprawy warte uwagi. Dużo ciekawsze są diabelstwa. Oczywiście religijna propaganda od wieków miała na celu zdyskredytowanie ścieżek duchowych innych niż ta jedynie-słuszna, narzucana siłą. Moja książka pokazuje, że magia jakiej używamy, jest naturalną Mocą. Pochodzi z naszego własnego umysłu i z właściwości Wszechświata. Nie ma żadnej potrzeby, by czynić zło i to jeszcze z pomocą demonów. Możemy zdobyć wszystko co najlepsze, czyli seks, sławę i pieniądze w całkiem spokojny sposób, bez krwawych ofiar. Tak więc ja i moja brygada nie jesteśmy potworami i to właśnie zostało opisane w wesołych historyjkach.
Tom Hex: Ja nie, ale wiesz jak jest. Skądś się to przecież wzięło. Na ogół ludzie są przerażeni rzeczami, które sami wymyślają! Niestety, największe zasługi dla reklamy wszelkich diabelstw i plugastw mają Kościół i Hollywood. Pierwsi bardziej boją się diabła niż wierzą w Boga, drudzy zaś nakręcą wszystko, co tamci chcą oglądać. Włączasz Wiadomości, a tam same nieszczęścia. Tutaj podobnie. Tematy rozwoju duchowego, poznania prawdy o sobie i świecie, doskonalenia się, zdobycia Mocy by pomagać innym, to nie są sprawy warte uwagi. Dużo ciekawsze są diabelstwa. Oczywiście religijna propaganda od wieków miała na celu zdyskredytowanie ścieżek duchowych innych niż ta jedynie-słuszna, narzucana siłą. Moja książka pokazuje, że magia jakiej używamy, jest naturalną Mocą. Pochodzi z naszego własnego umysłu i z właściwości Wszechświata. Nie ma żadnej potrzeby, by czynić zło i to jeszcze z pomocą demonów. Możemy zdobyć wszystko co najlepsze, czyli seks, sławę i pieniądze w całkiem spokojny sposób, bez krwawych ofiar. Tak więc ja i moja brygada nie jesteśmy potworami i to właśnie zostało opisane w wesołych historyjkach.
MM: Uprawianie magii może być wesołe?
Tom Hex: Owszem. Ale to zależy od maga. Czasem spotykamy takich niesamowicie sztywnych ponuraków, którzy wszystko traktują ze śmiertelną powagą i nadymają się, jednak większość z nas to wesołe ludki. Chcemy się bawić, więc się bawimy. Oto najlepsze czary: humor, relaks, życzliwość wobec siebie i świata.
Tom Hex: Owszem. Ale to zależy od maga. Czasem spotykamy takich niesamowicie sztywnych ponuraków, którzy wszystko traktują ze śmiertelną powagą i nadymają się, jednak większość z nas to wesołe ludki. Chcemy się bawić, więc się bawimy. Oto najlepsze czary: humor, relaks, życzliwość wobec siebie i świata.
MM: Rzeczywiście. W książce roi się od wygłupów i paradoksów.
Tom Hex: Jak to w życiu! My sami jesteśmy chodzącymi sprzecznościami. Jesteśmy śmieszni, więc się z siebie, a przede wszystkim z innych, śmiejemy.
Tom Hex: Jak to w życiu! My sami jesteśmy chodzącymi sprzecznościami. Jesteśmy śmieszni, więc się z siebie, a przede wszystkim z innych, śmiejemy.
MM: Czy magia, którą opisujesz, jest prawdziwa?
Tom Hex: Jak najbardziej. I w dodatku wypróbowana. Ale nie wszystko wydarzyło się naprawdę. Na przykład nie ganiałem z siekierą po mieście krzycząc, że ograniczenia nie interesują mnie. Akurat to mi się przyśniło. Nie było też puszek piwa spadających z nieba. Nie istnieje (jeszcze!) gra Witchumanji, w której można ponieść śmierć. I nie radzę wykonywać rytuału fantoplikacji z przewodami elektrycznymi pod napięciem. Ale inne rzeczy są autentyczne.
Tom Hex: Jak najbardziej. I w dodatku wypróbowana. Ale nie wszystko wydarzyło się naprawdę. Na przykład nie ganiałem z siekierą po mieście krzycząc, że ograniczenia nie interesują mnie. Akurat to mi się przyśniło. Nie było też puszek piwa spadających z nieba. Nie istnieje (jeszcze!) gra Witchumanji, w której można ponieść śmierć. I nie radzę wykonywać rytuału fantoplikacji z przewodami elektrycznymi pod napięciem. Ale inne rzeczy są autentyczne.
MM: Na filmach wygląda to trochę inaczej. Mam na myśli czary.
Tom Hex: He, he. Zawsze kiedy pojawia się jakiś nowy serial o czarownicach, mam głęboką nadzieję, że będzie opowiadał o czymś rzeczywistym, autentycznym. A na ogół kończy się tak, że czarownice w filmie zaczynają hurtowo wskrzeszać zmarłych, przenikać przez ściany, siłą woli wyrzucać ludzi w powietrze, a nawet zatrzymywać grad pocisków z karabinu maszynowego. To jest fantastyka. To nie ma nic wspólnego z naszym codziennym życiem. Z pewnością rozczaruję całą rzeszę młodych kandydatów ubiegających się o stanowisko maga/czarownicy, ale ja naprawdę nie wierzę w takie cuda. Jako mag jestem realistą. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś podniósł w powietrze siłą woli choćby pyłek. No chyba, że przywołasz demona, ale wtedy nie jest to magia wynikająca z twojej własnej Mocy i Wiedzy, tylko coś jak wynajęcie do mokrej roboty zakapiorów z dzielni, albo żałosne naskarżenie starszemu bratu, żeby zrobił porządek. Wierzę w siłę życiową, energię chi, taką jak w chi kung, bo widziałem ją w akcji na własne oczy, mam na myśli zastosowania bojowe i lecznicze. Tak więc to co ja opisuję, jest po prostu wiarygodne, choć oczywiście nie tak spektakularne jak zombiaki nasłane na sąsiadów w środku nocy z misją uregulowania rachunków.
Tom Hex: He, he. Zawsze kiedy pojawia się jakiś nowy serial o czarownicach, mam głęboką nadzieję, że będzie opowiadał o czymś rzeczywistym, autentycznym. A na ogół kończy się tak, że czarownice w filmie zaczynają hurtowo wskrzeszać zmarłych, przenikać przez ściany, siłą woli wyrzucać ludzi w powietrze, a nawet zatrzymywać grad pocisków z karabinu maszynowego. To jest fantastyka. To nie ma nic wspólnego z naszym codziennym życiem. Z pewnością rozczaruję całą rzeszę młodych kandydatów ubiegających się o stanowisko maga/czarownicy, ale ja naprawdę nie wierzę w takie cuda. Jako mag jestem realistą. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś podniósł w powietrze siłą woli choćby pyłek. No chyba, że przywołasz demona, ale wtedy nie jest to magia wynikająca z twojej własnej Mocy i Wiedzy, tylko coś jak wynajęcie do mokrej roboty zakapiorów z dzielni, albo żałosne naskarżenie starszemu bratu, żeby zrobił porządek. Wierzę w siłę życiową, energię chi, taką jak w chi kung, bo widziałem ją w akcji na własne oczy, mam na myśli zastosowania bojowe i lecznicze. Tak więc to co ja opisuję, jest po prostu wiarygodne, choć oczywiście nie tak spektakularne jak zombiaki nasłane na sąsiadów w środku nocy z misją uregulowania rachunków.
MM: Czy to co głosisz w książce, to jakieś twoje wymysły, czy było to już wcześniej?
Tom Hex: To co głoszę, jest starożytne tak na 18 tysięcy lat wstecz i przybyło do nas z innych światów, bo jest obecne w całym kosmosie. Ta wiedza to w istocie sam kosmos, esencja przestrzeni. Możesz wydobyć ją ze skarbnicy wspólnej podświadomej pamięci Wszechświata. Oczywiście w wizji, w osobistym doświadczeniu mistycznym. To jest cały czas z nami i w nas, i jedyny problem to kwestia wydobycia. Tak więc to, co mówię, jest bardzo stare, ale to w jaki sposób mówię, to jest mój wymysł, czyli mój styl. Chodzi o to, że jedną historię można opowiedzieć na sto sposobów. Jeśli masz przenikliwy umysł, ujrzysz zawsze rdzeń, a nie tylko językowe dekoracje.
Tom Hex: To co głoszę, jest starożytne tak na 18 tysięcy lat wstecz i przybyło do nas z innych światów, bo jest obecne w całym kosmosie. Ta wiedza to w istocie sam kosmos, esencja przestrzeni. Możesz wydobyć ją ze skarbnicy wspólnej podświadomej pamięci Wszechświata. Oczywiście w wizji, w osobistym doświadczeniu mistycznym. To jest cały czas z nami i w nas, i jedyny problem to kwestia wydobycia. Tak więc to, co mówię, jest bardzo stare, ale to w jaki sposób mówię, to jest mój wymysł, czyli mój styl. Chodzi o to, że jedną historię można opowiedzieć na sto sposobów. Jeśli masz przenikliwy umysł, ujrzysz zawsze rdzeń, a nie tylko językowe dekoracje.
MM: Twoja wizja świata magicznego wydaje mi się specyficzna.
Tom Hex: Owszem. Nie jest oparta o paradygmat Judeochrześcijański. Nie przywołujemy demonów z piekła i, bądźmy konsekwentni, aniołów z nieba. Nie wierzymy w grzech, szczególnie pierworodny, lecz raczej w naszą odwieczną boską naturę. Nie uważamy, że świat jest zły, a dobry wyłącznie Bóg. Nie wierzymy w wieczne piekło, ani niebo. Raczej uważamy, że to wszystko jest wymyślone. Wymyśliliśmy Wszechświat, bo to my jesteśmy zasadą antropiczną. Ponieważ egzystencja świata opiera się na naszym śnieniu, najlepsze co możemy zrobić, to przebudzić się. Ta wizja bliższa jest koncepcjom dalekowschodnim. Nasze czary wykorzystują bogów, ale w swoim charakterze są świeckie. Generalnie wszystko sprowadza się do nas samych.
Tom Hex: Owszem. Nie jest oparta o paradygmat Judeochrześcijański. Nie przywołujemy demonów z piekła i, bądźmy konsekwentni, aniołów z nieba. Nie wierzymy w grzech, szczególnie pierworodny, lecz raczej w naszą odwieczną boską naturę. Nie uważamy, że świat jest zły, a dobry wyłącznie Bóg. Nie wierzymy w wieczne piekło, ani niebo. Raczej uważamy, że to wszystko jest wymyślone. Wymyśliliśmy Wszechświat, bo to my jesteśmy zasadą antropiczną. Ponieważ egzystencja świata opiera się na naszym śnieniu, najlepsze co możemy zrobić, to przebudzić się. Ta wizja bliższa jest koncepcjom dalekowschodnim. Nasze czary wykorzystują bogów, ale w swoim charakterze są świeckie. Generalnie wszystko sprowadza się do nas samych.
MM: Czytając zauważyłam, że dobrze wypowiadasz się o kobietach.
Tom Hex: Z mojego punktu widzenia kobieta to najlepsze, co może spotkać mężczyznę. Takie podejście chyba jest naturalne, choć może niepoprawne politycznie. Nad sobą mamy Niebo, czyli Boga. Pod nami Ziemię, czyli Boginię Matkę. My znajdujemy się pośrodku, w centrum, jako magiczne dziecko obojga boskich rodziców. Za dnia widzimy słońce, nocą księżyc. Wszystko jest piękne! Cóż więcej można dodać?
Tom Hex: Z mojego punktu widzenia kobieta to najlepsze, co może spotkać mężczyznę. Takie podejście chyba jest naturalne, choć może niepoprawne politycznie. Nad sobą mamy Niebo, czyli Boga. Pod nami Ziemię, czyli Boginię Matkę. My znajdujemy się pośrodku, w centrum, jako magiczne dziecko obojga boskich rodziców. Za dnia widzimy słońce, nocą księżyc. Wszystko jest piękne! Cóż więcej można dodać?
MM: Napisałeś książkę w tonie humorystycznym. Na co dzień też jesteś taki wesoły?
Tom Hex: Od urodzenia mam stałą, pogłębiającą się depresję. Dlatego moja osobista terapeutka zaleciła mi śmiech i wygłupy. Stosuję się do tej rady z dużym zaangażowaniem. To jedyny ratunek.
Tom Hex: Od urodzenia mam stałą, pogłębiającą się depresję. Dlatego moja osobista terapeutka zaleciła mi śmiech i wygłupy. Stosuję się do tej rady z dużym zaangażowaniem. To jedyny ratunek.
MM: Nie myślałeś, żeby napisać podręcznik magii?
Tom Hex: Wszystko już zostało napisane. Po co tworzyć jeszcze jedną książkę podobną do innych? Można ewentualnie opisać jakiś aspekt magii i to właśnie zrobiłem. Chciałem pokazać, że można zajmować się rozwojem duchowym na wesoło, bez zaciętej miny. W istocie, najwyższa wiedza ma charakter uwalniający, a skoro tak, to w oczywisty sposób jest radosna. Osoby które zajmują się magią, żeby komuś dokopać, ewidentnie mają problemy psychologiczne.
Tom Hex: Wszystko już zostało napisane. Po co tworzyć jeszcze jedną książkę podobną do innych? Można ewentualnie opisać jakiś aspekt magii i to właśnie zrobiłem. Chciałem pokazać, że można zajmować się rozwojem duchowym na wesoło, bez zaciętej miny. W istocie, najwyższa wiedza ma charakter uwalniający, a skoro tak, to w oczywisty sposób jest radosna. Osoby które zajmują się magią, żeby komuś dokopać, ewidentnie mają problemy psychologiczne.
MM: Jednak w książce zawarłeś sceny magicznej przemocy.
Tom Hex: To że jestem dobrym gościem, nie znaczy, że nie będę bronił siebie i innych. Biorę przykład z takich wzorów do naśladowania jak Superman, Batman, Spiderman, Punisher, Doktor Strange, Xena, Lucy i setki innych X-manów i -womanów.
Tom Hex: To że jestem dobrym gościem, nie znaczy, że nie będę bronił siebie i innych. Biorę przykład z takich wzorów do naśladowania jak Superman, Batman, Spiderman, Punisher, Doktor Strange, Xena, Lucy i setki innych X-manów i -womanów.
MM: W tytule książki wymienione są trzy rodzaje magii: sferyczna, tachionowa i neutrinowa. Nigdy o nich nie słyszałam.
Tom Hex: Żyjemy w czasach, kiedy co druga rzecz jest „kwantowa”. Ja poszedłem krok dalej. Swobodnie korzystam z neutrin, tachionów i gluonów. W przyszłości planuję opracować magię wykorzystującą bozon Higgsa.
Tom Hex: Żyjemy w czasach, kiedy co druga rzecz jest „kwantowa”. Ja poszedłem krok dalej. Swobodnie korzystam z neutrin, tachionów i gluonów. W przyszłości planuję opracować magię wykorzystującą bozon Higgsa.
MM: Skąd bierzesz pomysły do historyjek?
Tom Hex: Same przychodzą. Dzieje się tyle niesamowitych rzeczy, jest tylu ciekawych ludzi. Poza tym wymyślając historyjki wchodzę do świata wyobraźni, który jest rzeczywistością równoległą. Znajduję się wtedy w lekkim transie, a świadomość zawęża się do dwóch obszarów: tamtego świata i maszyny do pisania.
Tom Hex: Same przychodzą. Dzieje się tyle niesamowitych rzeczy, jest tylu ciekawych ludzi. Poza tym wymyślając historyjki wchodzę do świata wyobraźni, który jest rzeczywistością równoległą. Znajduję się wtedy w lekkim transie, a świadomość zawęża się do dwóch obszarów: tamtego świata i maszyny do pisania.
MM: Jeszcze z niej korzystasz?
Tom Hex: Miałem na myśli laptopa, ale maszyna ma swój starodawny urok, dlatego o niej wspomniałem.
MM: Czytając książkę zastanawiałam się, na którą półkę powinna trafić w księgarni albo bibliotece. Ezoteryka? Reportaż? Fantastyka, horror, czy może satyra?
Tom Hex: Myślę, że duchowość.
Tom Hex: Myślę, że duchowość.
MM: Komu można ją polecić? Jak sądzisz?
Tom Hex: Przede wszystkim osobom, które kolekcjonują książki o magii. Taka książka na półce bardzo ładnie wygląda. Także osoby, które chcą kupić cokolwiek, będą zadowolone. Jednak szczególnie przyda się ona tym, którzy poszukują własnej ścieżki w życiu, a nawet chcą wyjść z depresji, ponieważ otrzymają solidną dawkę motywacji i humoru do zastosowania na ścieżce magicznego rozwoju. Natomiast praktycy terapii kwantowych poznają metodę uzdrawiania neutrinowego. Wszyscy pozostali dowiedzą się, w jaki sposób łatwo zdobyć kupę forsy.
Tom Hex: Przede wszystkim osobom, które kolekcjonują książki o magii. Taka książka na półce bardzo ładnie wygląda. Także osoby, które chcą kupić cokolwiek, będą zadowolone. Jednak szczególnie przyda się ona tym, którzy poszukują własnej ścieżki w życiu, a nawet chcą wyjść z depresji, ponieważ otrzymają solidną dawkę motywacji i humoru do zastosowania na ścieżce magicznego rozwoju. Natomiast praktycy terapii kwantowych poznają metodę uzdrawiania neutrinowego. Wszyscy pozostali dowiedzą się, w jaki sposób łatwo zdobyć kupę forsy.
MM: Niezła reklama! A komu odradziłbyś czytanie swojej książki?
Tom Hex: No cóż. Ze względu na potworne sceny rytuałów, książka nie nadaje się dla osób o słabych nerwach.
Tom Hex: No cóż. Ze względu na potworne sceny rytuałów, książka nie nadaje się dla osób o słabych nerwach.
MM: Dobra. Koniec wywiadu. Nie mam więcej pytań. To co? Zaproszenie aktualne? Idziemy na sushi?
Tom Hex: Tak, ale najpierw zrobimy krótki rytuał…
MM: Rytuał? Super! Ale dlaczego tak rozdziawiłeś gębę? Po co ci te długie kły?
Tom Hex: Tak, ale najpierw zrobimy krótki rytuał…
MM: Rytuał? Super! Ale dlaczego tak rozdziawiłeś gębę? Po co ci te długie kły?
Tom Hex: Żeby cię dobrze ugryźć!
MM: Nie! Poczekaj! Litości!
Tom Hex: Uaaaaaaaaaaaaaaa!
MM: Nie! Poczekaj! Litości!
Tom Hex: Uaaaaaaaaaaaaaaa!
Sowy i niebo - RIP w Telewizji Śniadaniowej, program 2 TVP
Pani Poranek: Porozmawiamy
dzisiaj o czarach.
Pan Poranek: Dlaczego wierzymy w
czary, czy nadal boimy się czarownic i co skłania nas do sięgania po pomoc
wróżek?
Pani Poranek: Naszymi gośćmi są
pani Patrycja Habrycka, projektantka, i pan RIP ze Świątyni A.
Pan Poranek: Pani Patrycjo, jak
to się stało, że została pani czarownicą, i co sprawiło, że porzuciła pani
czary przechodząc radykalną przemianę w osobę głęboko wierzącą?
Patrycja: Magią interesowałam się
od dziecka. Najpierw były horoskopy, potem amulety, aż w ręce wpadła mi
prawdziwa księga czarnej magii. No i zaczęłam czarować.
Pani Poranek: Jak wyglądały te
czary? Co pani konkretnie robiła? Czy były to rytuały, jakie widzimy w filmach
o voodoo?
Patrycja: Nie będę tego
opisywała, żeby nie instruować młodzieży. Ale były to paskudne rzeczy z
wykorzystaniem zwierząt, krwi, duchów i przekleństw.
Pan Poranek: Co pani chciała
osiągnąć w ten sposób? I czy te metody były skuteczne?
Patrycja: Tak, były skuteczne,
ale w taki dziwny sposób. Najpierw zdarzało się to, o co prosiłam, a po pewnym
czasie następowały komplikacje. Często po prostu szkodziłam ludziom, którzy mi
przeszkadzali, szczególnie w karierze, w mojej pracy, na przykład stanowili
konkurencję do kontraktów, albo nadepnęli mi na jakiś odcisk.
Pani Poranek: Wspomniała pani o
komplikacjach…
Patrycja: Mimo moich zabiegów,
życie zaczęło się sypać. Miałam częste bóle głowy, zły nastrój, pojawiła się
depresja i zaczęłam sięgać po alkohol. Pojawiali się też bardzo toksyczni
ludzie. Kiedyś postanowiłam sobie wyczarować idealnego mężczyznę, więc go sobie
zamówiłam, według gotowych recept ze znanej książki Sekret[1]. Wtedy jeszcze
nie zdawałam sobie sprawy, że otwieram w ten sposób wejście do mojej duszy
siłom nieczystym.
Frater RIP: Buuu ha ha ha, ha ha ha! Eee, hrrr, hm… ten tego, przepraszam bardzo.
Pan Poranek: Co się stało?
Zakrztusił się pan? Podać wody?
Frater RIP: Nie, dziękuję. Już
wszystko dobrze.
Pan Poranek: Chciał pan coś
powiedzieć?
Frater RIP: Podobne przyciąga
podobne…
Pani Poranek: Czyli ten idealny
facet okazał się nie być ideałem?
Patrycja: Właśnie. To był taki
cukierek z trucizną w środku, z wierzchu polukrowany. Wylazł z niego pijak,
narkoman i damski bokser. Kompletna porażka. Zresztą, kontrakty miałam świetne,
przybywało pieniędzy, ale jak tylko je chciałam na coś wydać, Pan Bóg dawał mi
natychmiast znak, że są brudne i niosą ze sobą klątwę. Wszystko co za nie
kupiłam, było jak zgniłe.
Pan Poranek: I wtedy udała się
pani do egzorcysty.
Patrycja: To był bardzo miły i
doświadczony w tej materii ksiądz, i on uratował mi życie. Gdyby nie Pan Bóg,
który ciągle rzucał mi pod nogi kłody, to bym źle skończyła. Miałam
halucynacje, urojenia demoniczne, jak w klasycznych przypadkach opętań.
Nawróciłam się i porzuciłam magię.
Pan Poranek: Jak wyglądały w pani
przypadku egzorcyzmy?
Patrycja: O tym nie chcę
opowiadać, bo to są sprawy bardzo prywatne. Ważny jest skutek. Nie mam już
dużych dochodów, właściwie moje zarobki spadły do minimum, ale za to czuję
spokój i wolność. Całe życie poświęcam modlitwie i pomagam zagubionym duszom
odnaleźć drogę.
Pani Poranek: Panie RIP,
chciałabym zapytać, co pan myśli o tych wstrząsających wypadkach, ale wpierw
niech pan powie, co to jest Świątynia A i co znaczy pańskie imię?
Pan Poranek: RIP to chyba akronim
od Rest In Peace? Brzmi trochę cmentarnie.
Patrycja: Bardzo cmentarnie!
Frater RIP: To prawda. Zostałem
tak nazwany, ponieważ na co dzień, a także w nocy, spoczywam w permanentnym
spokoju, jak zwłoki na cmentarzu albo jak mnich w kontemplacji. Kanapa,
czekolada i książki. Taki kanapowy mag.
Pani Poranek: Kanapowy? Jak to
możliwe, skoro obcuje pan z demonami?
Pan Poranek: No właśnie, niech
pan opowie o swojej szkole magii. Czy rzucacie klątwy, jak pani Patrycja, żeby
sąsiadom na przykład skisło mleko, albo żeby komuś powinęła się noga?
Patrycja: Akurat mleka nie
przeklinałam!
Frater RIP: Główną praktyką, jaką
wykonujemy w Świątyni A, jest wpatrywanie się w niebo.
Pani Poranek: W niebo?
Frater RIP: To jest takie
niebieskie coś nad nami, przyozdobione w chmury, słońce, księżyc i gwiazdy.
Pan Poranek: Ale co to ma
wspólnego z czarami?
Patrycja: Właśnie! W głębi ducha
szuka pan tak naprawdę Boga w niebie!
Frater RIP: Z pewnością tak
właśnie jest, droga pani, ponieważ głębia ducha to właśnie samo ostateczne
bóstwo, które pragnie się wreszcie z nami połączyć. Patrząc w niebo jednoczymy
się z przestrzenią i jej świetlistością, a mówiąc bardziej tradycyjnie,
inwokujemy w siebie absolutnego Boga i Boginię w ekstatycznym zjednoczeniu.
Pani Poranek: Ale mieliśmy mówić
o czarach. Pani Patrycja wspomniała o egzorcyzmach, opętaniu, rzucaniu uroków…
Pan Poranek: Były też krwawe
ofiary…
Patrycja: Robiłam straszne
rzeczy!
Frater RIP: Drodzy państwo! „A” w
Świątyni A oznacza początek, pierwotny dźwięk stworzenia, stan z którego
manifestują się nasze życzenia. Dzięki połączeniu z tym pierwotnym bóstwem,
możemy dokonywać cudów. Nasze logo
wygląda tak.
[1] Patrz: Rhonda Byrne, Sekret (The
Secret). Prosta polukrowana psychologia przyciągania podobieństw. W
skrócie PPPPP.
Pan Poranek: Przecież to znak
anarchii!
Frater RIP: Poważnie? Mam
nadzieję, że nie jest zarezerwowany.
Pan Poranek: Ale wróćmy do
czarnej magii…
Frater RIP: No tak. Czarna magia, jakby nie było nic innego na świecie. Czy
lubicie sowy?
Pani Poranek: Sowy? Ma pan na
myśli ptaki?
Patrycja: To złe ptaki. Zwiastują
nieszczęście.
Frater RIP: Właśnie o to chodzi.
Jeszcze jakieś sto lat temu ciemny lud po wsiach zabijał sowy, bo uważał, że
zwiastują śmierć i wszelkie nieszczęście. Zabijał je też, by zrobić amulety
chroniące przed nieszczęściem, albo lekarstwa, na przykład na oczy.
Pan Poranek: No tak, sowa ma
przecież dobry wzrok, widzi w nocy.
Pani Poranek: Jest też symbolem
mądrości.
Frater RIP: Ciemny lud musiał na
kogoś zrzucić winę za naturalnie i losowo pojawiające się w życiu nieszczęścia,
lecz polując na sowy jako omeny zła, powiększał tylko zabobon i ogólną panikę.
Pani Poranek: Czcicie sowy?!
Frater RIP: Uważamy, że to piękne
ptaki. Postępujemy odwrotnie niż ciemny lud, to znaczy: asymilujemy noc, smutek,
śmierć i samotność, nie boimy się ciemności, tylko wchodzimy w nią z ogniem
pochodni.
Patrycja: Do lasu nie wolno
wchodzić z pochodniami!
Frater RIP: Oczywiście, droga
pani, chodzi o latarnię, blask własnej magicznej jaźni.
Pan Poranek: Mówi pan jak poeta.
RIP: Jedna z naszych praktyk
magicznych polega na tym, że naładowujemy się super energią tachionową i
neutrinową, a potem nic nie robimy, tylko promieniujemy i czekamy, aż otoczenie
samo się do nas dostroi. Całkiem jak w tej buddyjskiej przypowieści o mistrzu
zen, który wprowadził się do najgorszej, zdegenerowanej dzielnicy jako
zamiatacz ulic. Nic nie mówił, tylko sobie zamiatał i wymiatał, aż dzielnica
zaczęła się zmieniać na lepsze. Można powiedzieć, że emitował silne pole Mocy o
natężeniu milionów midichlorianów[1]. Nie
potrzeba było do tego żadnej ideologii, ani nawracania na siłę. Czysta praktyka
i doświadczenie.
Pan Poranek: Bardzo ładna
historia. Poważnie chodzi pan sam do ciemnego lasu?
Frater RIP: Oczywiście. Siadam i
czekam, co wyjdzie z wyobraźni.
Pani Poranek: I co wychodzi?
Frater RIP: Co kto w sobie ma.
Pan Poranek: I nie boi się pan?
Frater RIP: Specjalnie czekam,
żeby to spotkać i zjednoczyć się, tak jak zrobił to czarnoksiężnik Ged[2]. Z lasu
i wyobraźni mogą wyjść różne rzeczy.
Pani Poranek: Tak… Ale wróćmy do
czarów… Czyli stosuje pan białą magię?
Frater RIP: Nasza magia jest bez
koloru, przezroczysta. Przyjmuje dowolny kolor, w zależności od tła, którym
jesteśmy. Podobnie postępują kameleon albo Predator[3].
Magia, jako
przezroczysta, przyjmuje dowolny kolor, w zależności od tła, którym jesteś
Frater RIP
Patrycja: Czyli stosujecie czarną
magię! Predator to nie jest boskie stworzenie!
Frater RIP: Pani Patrycjo! Każde
z nas ma w sobie jakiegoś mrocznego pasażera[4], i to
jest naturalne, bo jesteśmy spolaryzowani. Według najnowszych koncepcji
fizyków, najbardziej elementarną cegiełką budującą świat nie jest struna albo
superstruna, lecz pole. Jeśli pozwalamy naszemu mrocznemu pasażerowi brykać,
jak to zrobiła pani Patrycja, to wtedy on przejmuje kontrolę na tym polu naszej
świadomości, a jeśli mu nie pozwalamy, to wtedy kontrolę może przejąć nasza
prawdziwa świetlista natura, pole mocy o nieskończonej ilości midichlorianów.
Pani Poranek: Czyli jednak biała
magia. Niech pan poda jeszcze jakieś przykłady waszych praktyk magicznych, a
pani Patrycja powie, czy robiła to samo.
Pan Poranek: Czy stosuje pan
pentagramy?
Frater RIP: Oczywiście, na
przykład do konserwacji żywności, podobnie jak Babilończycy 3500 lat temu. Oni
uważali, że jedzenie psuje się, bo dobierają się do niego złe duchy. Niedawno
naukowcy to potwierdzili, ale nazwali te duchy bakteriami.
Pan Poranek: Może opisze pan
jakiś rytuał białej magii?
Patrycja: Ja w tym czasie pomodlę
się za pańskie nawrócenie.
Frater RIP: Będzie mi bardzo
miło, szanowna pani.
Pani Poranek: Jak państwo myślą,
dlaczego ludzie wierzą w takie gusła i zabobony?
Patrycja: Ja błądziłam w
ciemności.
Frater RIP: Też mnie to
zastanawiało. Dlaczego ludzie wierzą w jakieś kompletne przesądy, a w prawdziwą
magię nie? Na przykład boją się przejść pod drabiną, wierzą że zbite lustro to
pech, że sowy to nieszczęście. A jednocześnie nie wierzą w swoją boską naturę i
moc wpływania na otoczenie.
Pan Poranek: To co z tym
rytuałem? Czy to będzie ten sam, który stosowała pani Patrycja, z krwią i
klątwami?
Frater RIP: Drodzy państwo! W
Świątyni A sami wymyślamy, w miarę potrzeb, własne religie, bóstwa, mitologie i
kosmogonie, zresztą tak samo, jak to ludzie robili od zarania dziejów.
Aktualnie wierzymy, że świat, a także my sami, składamy się z kombinacji pięciu
żywiołów. Każdemu z nich możemy przypisać jeden z pięciu zmysłów, pięciu
organów wewnętrznych, pięciu palców i tak dalej, a także pięć odpowiadających
bóstw, kolorów, dźwięków, ziół, roślin, kierunków i potraw. Praktyka jest taka,
że wzywamy bóstwa, inwokujemy je w siebie, stajemy się nimi i składamy sobie
ofiary, też będące częścią naszej jaźni, zjadając konsekrowane jedzenie. Jest
to ofiara dla naszych zmysłów i organów, które są miejscem przebywania bogów i
bogiń. W tym stanie wchłaniamy nasze życzenia, a bóstwa je realizują, nie
czyniąc nikomu krzywdy, bo są zharmonizowane z holograficzną naturą świata
poprzez splątanie kwantowe.
Pan Poranek: Eeee… O co chodzi???
Patrycja: Nie znam tych rytuałów…
Frater RIP: Podobne przyciąga
podobne, dlatego przed praktyką magii należy doprowadzić do porządku swoje
poglądy, intencje i system wartości. Inaczej wyjdą z nas demony. Zresztą, i tak
wyjdą. My te demony rozpoznajemy i ujarzmiamy, zamiast je karmić, tak jak to
robiła pani Patrycja. Właściwie to zapraszamy je na ucztę, jak starych
znajomych, którymi w istocie są, i karmimy czymś, co je ujarzmia: światło
rozświetla ciemność i wszystko wraca do stanu pierwotnej pustki.
Pan Poranek: Ujarzmiacie demony?!
RIP: Oczywiście! Nie ma innego
wyjścia, inaczej one ujarzmią nas. Mroczny pasażer przejmie kontrolę i będzie
jatka.
Patrycja: Powinien pan się poddać
egzorcyzmom. To naprawdę bardzo pomaga!
Pani Poranek: Musimy już kończyć
naszą pasjonującą rozmowę. Dziękujemy gościom, a za chwilę prognoza pogody,
którą przedstawi nam Mira Chmurka prosto znad Morskiego Oka…
Pan Poranek: Ufff! Co to za
dziwak, ten RIP? Aż się zapaliła lampka alarmowa poprawności politycznej.
Ujarzmia demony!!! Przecież miała być jakaś normalna kapłanka z wicca!
Pani Poranek: Nie wiem. Była
zmiana w ostatniej chwili. Czekaj, coś mówią… Ochrona znalazła jakąś dziewczynę
związaną w pokoju socjalnym. To Em Emma, nasza prawdziwa konsultantka. Mówi, że
przypadkiem zaplątała się w motek. Twierdzi, że to nić Ariadny, albo przędza
trzech Norn. Jest tam też żywa sowa śpiąca na szafie. Wezwaliśmy weterynarza.
Pan Poranek: Uważaj, wchodzimy na
wizję. Następny gość to właściciel schroniska w Sowich Górach.
Pani Poranek: Dziwne, bardzo
dziwne zbiegi okoliczności…
[1] Patrz:
cykl filmowy Gwiezdne wojny.
[2] Patrz:
Ursula Le Guin Czarnoksiężnik z archipelagu.
[3] Patrz:
film Predator.
[4] Patrz:
serial Dexter.
Mech wyrosły na czaszce niepogrzebanego trupa
Mech wyrosły na czaszce niepogrzebanego trupa
Artykuł Siostry Ma Sacry do
gazetki TeenWitch, napisany lata temu.
Być może zastanawiałaś się kiedyś
nad trudnościami z realizacją dawnych recept czarowniczych znanych z
przypowieści ludowych.
Na przykład:
Spluń po trzykroć przez lewe
ramię. Wznieś dłonie ku niebu, niech światło księżyca spłynie do garnka
glinianego, w którym przez 3 dni hulał wiatr. Wrzuć do garnka siedem spojrzeń
smoka i dodawaj resztę składników.
Weź miarkę drobno pociętych
języczków i mysich uszu. Dodaj do tego odciętą o zmroku brodę, kocie nerki i
jaskółczy ślep. Zamieszaj najpierw w lewo, nazad w prawo, a potem spluń po
trzykroć przez prawe ramię i unieś garnek ku gwiazdom, żeby się treść od
mrocznej otchłani zważyła.
Zalej kwaterką wody wrzącej, aż
naciągnie.
Gotuj nad ogniem z polan dębowych,
aż iskry szły będą, aż połowa zostanie, wnet wymieszaj z włosami psimi, a i ząb
wilczy na koniec wrzuć, a jak ujrzysz na powierzchni wywaru zamęt, połóż na
wierzch wronie oko i tak zostaw, zali poczujesz w piersiach, że już czas. Wtedy
przenieś wywar do słoja ciemnego, zalej okowitą na wysokość dwóch palców ponad
zawartość.
Zatkaj korkiem i pozostaw na trzy
niedziele w miejscu chłodnym i zacienionym, oczyszczonym z duchów tańcem i
dzikimi krzykami. Weź mech wyrosły na czaszce niepogrzebanego trupa i
koniecznie umość w nim garnek gliniany z wywarem. Niech tak dochodzi.
Zażywaj na czczo nie więcej niż
naparstek, jeśli ci życie miłe.
Tak w ciągu trzech dni zyskasz
to, co chcesz zyskać.
Jak się zapewne domyślasz,
zdobycie wspomnianych składników jest obecnie niewykonalne. A czy było możliwe
trzysta lat temu? Po śledztwie przeprowadzonym w odpowiedniej literaturze i u
babek leśnych możemy się dowiedzieć, że część składników to znane dzisiaj pod
innymi nazwami proste zioła. I tak:
języczki to babka lancetowata
mysie uszy to jarzębiec kosmaczek
broda to ciemiężyk lekarski
kocie nerki to koniczyna polna
jaskółczy ślep to fiołek
trójbarwny
psie włosy to leszczyna
wilczy ząb to mniszek pospolity
a wronie oko to pięciornik kurze
ziele.
Rośliny te od dawna były
stosowane w mieszankach ziołowych, naparach, nalewkach i okładach. Na przykład
broda była stosowana na gorączkę, języczki na rany i wrzody, a wronie oko na
biegunki i bóle żołądka.
Ale skąd wytrzasnąć spojrzenie
smoka? A mech wyrosły na czaszce niepogrzebanego trupa? Z tym drugim z
pewnością było kiedyś łatwiej, bo zwłoki ludzkie leżakowały w różnych miejscach
łąk i lasów w wyniku bitewnej zawieruchy i ogólnego braku norm bhp.
Istnieją trzy możliwe rozwiązania
zagadki związanej z trudnymi składnikami:
1. są
to zakodowane terminy na wzór alchemicznych, wtedy musimy poznać kod u źródła,
czyli kod źródłowy; poziom trudności – HARD.
2. istnieje
jakiś sposób na wywołanie smoka, który użyczy nam swego spojrzenia; poziom
trudności – MEDIUM.
3. są
to rzeczy, które trzeba sobie wyobrazić; poziom trudności – EASY.
Trzecia opcja wydaje się najprostsza
i najbardziej intuicyjna.
Oznacza tym samym, że te
wszystkie dziwne składniki niekoniecznie są ziołami, a nam wystarczy wyobrażone
oko wrony i kocie nerki.
Zadanie 1
Pomyśl życzenie. W celu jego
realizacji wykonaj powyższy rytuał, ale przeprowadź całą procedurę w wyobraźni:
przez trzy dni pozwalaj, by wiatr hulał w garnku, goń po lesie zwierzęta, by
zabrać im potrzebne składniki, zbieraj mech z czaszek niepogrzebanych trupów,
chwytaj spojrzenia smoka i tak dalej.
Zadanie 2
Być może odniesiesz większy
skutek stosując metodę kombinowaną, łączącą wyobraźnię z realnym działaniem:
faktycznie pójdziesz do lasu, w nocy, o północy, z garnkiem, nazbierasz mchu
(niekoniecznie z czaszek), narąbiesz drew, rozpalisz ogień i tak dalej. A smoka
sobie wyobrazisz. Jeśli zrobisz to sama, nocą, w lesie, rytuał będzie bardziej
osadzony w świecie fizycznym, w którym chcemy, żeby się przejawił nasz
upragniony efekt. Wykonaj to co musisz, w wyobraźni, a to co możesz, w
rzeczywistości.
Jeśli prowadzisz dziennik,
zanotuj operację i jej wyniki.
Jest to jedna z możliwych
interpretacji starych przepisów. Inna jest taka, że są to tylko przepisy
zielarskie z nutką fantazji. Jeszcze inna interpretacja mówi, że stare
czarownicze recepty są napisane szyfrem, do odkodowania którego klucz mają
wtajemniczeni (Niestety, ja do nich nie należę, a bardzo chcę uprawiać czary).
Jeszcze inna interpretacja uznaje
to wszystko za ezoteryczne głupoty, albo wymysły zatrutych bieluniem chłopów.
Wybierz, co ci się podoba.
Zadanie dodatkowe
Wybierz co chcesz, aby się stało.
Wymyśl własny rytuał, tak dziwaczny, jak tylko można. Onegdaj Hildegarda z
Bingen zalecała przeciw żółtaczce noszenie na plecach ogłuszonego nietoperza.
Czy zdołasz wymyślić coś dziwniejszego?
Zrób, co trzeba, oczywiście z
maksymalnym zaangażowaniem. Jeśli coś sobie wyobrażasz, musisz to dobrze
poczuć, jakby było prawdziwe.
Nie czekaj na efekty. Nie
przeszkadzaj podświadomości w działaniu. Zajmij się czymś, zrelaksuj się,
pracuj, pojedź na wycieczkę. Uważaj na nietoperze w jaskiniach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)